Większość z nas żyje w zgodzie z oczekiwaniami innych. Część z nas się buntuje i walczy o tzw. lepsze jutro, inni zaś robią to, co muszą. Tylko niewielka część ludzi doświadcza swojego przeznaczenia. W każdej chwili odnajdują wypełniającą się chwilę refleksji, nauki i wniosków. Nawet jeśli coś zdarzy się okropnego, co wywraca życie do góry nogami po czasie dochodzą do wniosku, że było to potrzebne do dzisiejszego stanu rzeczy. Morał stąd jest taki:
Żadne życie nie doświadcza przypadków.
By to ujrzeć, potrzeba zatrzymać się i podążyć za refleksją. Kiedy spojrzę wstecz zadaję sobie pytania:
1. Jak to się stało, że jestem tu gdzie jestem? Do czego było mi to potrzebne? Co miałam odkryć w sobie?
2. Jak to się stało, że większość moich starych znajomych, poznanych w dzieciństwie boryka się z niemal identycznymi zaburzeniami u swoich dzieci? Jak to się stało, że nasze dzieci są akurat w naszych rodzinach?
3. Dlaczego wciąż powtarzam te same schematy? Czego mam się nauczyć?
Wszystko zaplata się wspaniałomyślnie dziergając inspirujące, ciepły na serce szal opatulając nas w naukę i doświadczenia. Czyż nie jest to esencja istnienia?
Wszystko ma sens. Czasem bywa to niewygodne, niechciane, a nawet dramatyczne. Na przykład któż by chciał mieć niepełnosprawne dziecko?? Po otrzepaniu się z traumy, z całym przekonaniem i z szerszej perspektywy widzę jak moja niepełnosprawna córka jest moim wspaniałym nauczycielem życia, a ja dla niej najlepszym jakim mogę być wsparciem.
La vie est belle.