Dewastacja przyrody smuci mnie i złości. Pochłonięta przetrwaniem ludzkość wydaje się że tego nie widzi. Nawet jeśli widzi to nie zwraca uwagi na ten fakt. Pędzi do pracy i z pracy, pochłonięta zarabianiem pieniędzy, goniąc swój materialistyczny ogon. Wszelkie psychiczne poczucie braku łata kolejnym gadżetem, sukienką, biżuterią, wycieczką. Wszelkie niechciane emocje zakopywane są w worku zużytych śmieci. Oglądamy się jedynie na siebie. Nie widzimy tego, że w 1 roku zamiera 15 gatunków zwierząt, że ptaki nie odlatują na zimę z racji zmian klimatycznych, że walenie zamiast planktonu łykają nasze plastikowe i metalowe opakowania. Ktoś powie: „Ale to nie ja na plaży wyrzucam śmieci”, ani „Nie ja wyrzucam papierek po cukierku do lasu”. Ktoś powie: „Ochrona środowiska”, „Gmina” lub „sprzątaczka posesji” jest od tego.
Czasem zastanawia mnie, kto będzie winny kiedy z kranu przestanie lecieć woda lub kiedy zabraknie tlenu? Uciekniemy na inna planetę by dewastować następną? Tylko do tego jesteśmy zdolni? Żyć dla własnej wygody i korzyści? Wąska perspektywa życia od-do jest bardzo na czasie. Łykamy każdy chwyt marketingowy, który nadaje nam iluzję wartości: „Jesteś wielki”, „Jesteś tego warta”, typu „Zjedz- będziesz zdrów”, Jeśli nie kupię, to co? Umrę? Kolejna szminka, gadżet, ciuch. Kolejny szpan i podmuch (fałszywej dumy). Wszystko to prowadzi do niszczenia nas samych i otoczenia natury. Brak świadomości i zapomnienie powoduje, że:
-> utrata jakiegokolwiek gatunku zmienia ekosystem bezpowrotnie.
-> ciągła gospodarka „rolna” lasów i ich wycinka nie pozwala na ich naturalną śmierć i na naturalne powstanie złóż węgla,
-> zmniejszanie areału zielonych, naturalnych terenów i zadeptywanie piękna przyrody powoduje coraz częstsze susze i wyższe temperatury
-> ciągłe ludzkie materialne wygodnictwo powoduje coraz większe złoża niewykorzystanych śmieci,
-> brak waleni (bo je zjadamy wraz z popularnym prozdrowotnym produktem O-mega trans) sprawi, że wartość CO2 wzrośnie z racji nadprodukcji planktonu i plamy śmieci na Pacyfiku, która już teraz obszarowo wynosi tyle co teren Francji?
-> wykorzystywanie sztucznych środków chemicznych wybijających owady – powoli wybijają także nas ludzi.
Stąd budzi się pytanie czy jesteśmy gotowi podjąć wysiłek i zacząć zmianę własnych nawyków. Czy jesteśmy w stanie bez zewnętrznego przymusu tzw. couchowy „wyjdź, ze strefy komfortu” żyć bardziej świadomie? Wybierać z półki sklepowej produkty służące przyrodzie i ludziom? Zamienić chemiczny smród na naturalne olejki jakie wydzielają rośliny z naszego ogrodu poprzes posadzenie drzewa orzecha włoskiego i lawendy? Zmienić chemiczne środki czystości na babcine sposoby wybawiania plam używając zamiast „Vanish” i „Calgon” zwykłej sody oczyszczanej a zamiast „Cillit bang”- kwasek cytrynowy? Wspierać żywność ekologiczną albo samemu ją produkować? Kupować produkty produkowane na naszym krajowym podwórku (adres dystrybutora na opakowaniu)?
Wystarczy tak niewiele! Każda mikrodecyzja ma wpływ na globalne życie. Niemal jak w filmie „Podaj dalej” możemy zmieniać świat na lepsze. Tylko najpierw musimy zrobić pierwszy krok i zacząć od siebie.